tytuł: „Numery. Czas uciekać”
przekład: Anna
Dorota Kamińska
opracowanie
graficzne: Steve Wells
wydawnictwo:
Wilga
rok wydania:
2009
ilość stron:
317
ocena: 5/10
Pierwsza część trylogii opowiada o Jem. Dziewczynie, która nie ma najłatwiejszego życia. Śmierć matki, później wędrówki po różnych domach, brak swojego miejsca na Ziemi. Możecie pomyśleć: a co z przyjaciółmi? Otóż nasza bohaterka nie chce nikogo bliżej poznawać. Nie chce nawet patrzeć innym w oczy, bo właśnie w nich kryją się ONE. Numery. W oczach każdego człowieka jest zapisana jego data śmierci. Widzi je tylko Jem i to ją przeraża. Musi uciekać. Przed wszystkimi. I samą sobą, bo może właśnie ona jest źródłem numerów?
Chociaż mnie, jako czytelnika, dość
łatwo zadowolić, to „Numery. Czas uciekać” nie przypadły mi do gustu. Po
pierwsze, główna bohaterka nie budzi pozytywnych skojarzeń (z resztą- tak, jak
i inni). Są bardzo wulgarni, a ich sposób bycia jest najzwyczajniej w świecie
nieprzyjemny w odbiorze. Po drugie, w książce nie widzę praktycznie żadnych
pozytywnych momentów, a te które już takie są- i tak kończą się tragicznie.
Powieść Rachel Ward przedstawia brudny, pełen nienawiści świat, który nie daje
nawet grama nadziei na lepsze jutro. Osobiście preferuję, aby książka nastawiła
mnie pozytywnie do świata, trochę rozbawiła. Niestety „Numery” nie spełniają
tego warunku. Jednak muszę przyznać, że ostatnie strony rozpalają mały płomyk
nadziei…
Czy polecam przeczytanie tej
lektury? Sama nie wiem. Chociaż czytało mi się ją ciężko i nieprzyjemnie, sam
pomysł na historie wydaje się naprawdę dobry i niespotykany, o co dziś bardzo
trudno. Podsumowując, jeżeli chcecie zapoznać się z nowatorskim pomysłem pani
Ward- polecam przeczytać pierwszą część „Numerów”. Mam nadzieję, że swojej
decyzji nie będziecie żałować. Ja tego nie robię, ale nie wiem, czy sięgnę po
kolejne dwa tomy tej trylogii.
Dzięki za przeczytanie, Nutria.